Unieś z Sycylii to dziecię bękarcie
Na jaką pustą i odległą ziemię,
I tam je zostaw, bez żadnej litości,
Jego losowi na łasce klimatu;
Bo tak jak dziwny dał je nam przypadek,
Tak sprawiedliwie zlecam ci pod karą
Utraty duszy i tortur cielesnych
Na obcych, pustych zostawić je brzegach,
Gdzie je los niechaj zbawi, lub zabije.
Weź je!
Antygon. Przysięgam dopełnić rozkazu,
Choć dobrodziejstwem śmierć byłaby śpieszna.
Pójdź, biedne dziecię! Niech opatrzne duchy
Kruki i kanie na mamki ci ześlą!
Mówią, że kiedyś wilki i niedźwiedzie
Wygnały z serca dzikość przyrodzoną,
I wypełniały ten czyn miłosierdzia.
Królu, szczęśliwszym bądź, niż zasługuje
Rozkaz okrutny! — Ty biedna sieroto,
Na śmierć skazana, niech błogosławieństwo
Niebios za tobą z ojca okrucieństwem
Walczy szczęśliwie! (wychodzi z Dziecięciem).
Leontes. Nie chcę wychowywać
Dzieci nie moich. (Wchodzi Dworzanin).
Dworz. Miłościwy panie,
Godzina temu, jak przybyły wieści
Od twoich posłów do Delfów wyroczni,
Że Kleomenes i Dyon szczęśliwie
Do portu wbiegli i na dwór twój śpieszą.
1 Pan. Pośpiech ich, królu, prześcignął rachuby.
Leontes. Byli w podróży dni dwadzieścia i trzy.
Pośpiech dowodzi, że wielki Apollo
Chce prawdę całą na jaw śpiesznie wywieść.
Bądźcie gotowi; zwołać całą radę,
Bo przed nią chcemy sprawę tę wytoczyć,
A jak publiczna była skarga nasza,
Tak i sąd cały publiczny niech będzie.
Dopóki ona żyje, w moich piersiach
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/219
Ta strona została przepisana.
— 209 —