Król. Co za nauka, by zbijać naukę!
Dumain. I ile sztuki, by niesławić sztukę!
Longav. Złe chwasty sieje, dobre zboże piele.
Biron. Blizka tam wiosna, gdzie gęś gniazdo ściele.
Dumain. Jak to stosujesz?
Biron. Wszystko w swoim czasie.
Dumain. Mało w tem sensu.
Biron. Lecz do rymu zda się.
Król. Biron jak w kwietniu przymrozek, ze złością
Morduje wiosny pierworodne dzieci.
Biron. Czemuż ma lato swą dąć się pięknością,
Nim słowik z pieśnią do gaju przyleci?
Z poronionego kto cieszy się płodu?
Na Narodzenie Boże nie chcę róży,
Jak nie chcę w maju ni śniegu, ni lodu:
Lubię to tylko, co w swym czasie płuży.
Wy też na starość chcąc do ksiąg się włożyć,
Przez dach skaczecie, by furtkę otworzyć.
Król. Wracaj do świata, co cię jeszcze mami.
Biron. Raz słowo dałem, zostanę więc z wami.
Choć głupstwa ze mnie gorętszy obrońca
Niż z was czciciele anielskiej mądrości,
Wierny przysiędze, przecierpię do końca
Trzy lata postu i wstrzemięźliwości.
Pozwól mi prawo odczytać raz jeszcze,
Nim własnoręczny podpis mój umieszczę.
Król. Twoja uległość od hańby cię zbawia.
Biron (czyta). „Żadna kobieta nie zbliży się o milę do mojego dworu“ — Czy artykuł ten był już ogłoszony?
Longav. Cztery dni temu.
Biron. Zobaczmy karę. (Czyta) „pod karą utraty języka“. — Kto karę tę wymyślił?
Longav. Kto wymyślił? Ja wymyśliłem.
Biron. W jakim celu, słodki mój paniczu?
Longav. By je surową odstraszzć ustawą.
Biron. Dla modnych panien niebezpieczne prawo.
(Czyta) „Item, mężczyzna, schwytany na rozmowie