Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/235

Ta strona została przepisana.
—   225   —

żna było spodziewać po wieści, w takiej chatce poczętej.
Polix.  I o tem także odebrałem doniesienie. Lękam się haczyka, który tam ciągnie mojego syna. Pójdziemy razem aż na miejsce; tam, nie pokazując, kim jesteśmy, zrobimy kilka pytań pasterzowi, a przy jego prostocie, nie trudno będzie, jak sądzę, wywiedzieć się o przyczynie odwiedzin mojego syna. Proszę cię, bądź moim pomocnikiem w tej sprawie, a odłóż na stronę myśli o Sycylii.
Kamillo.  Chętnie słucham rozkazów twoich, królu.
Polix.  Mój najlepszy Kamillo! Teraz musimy się przebrać.

(Wychodzą).


SCENA II.
Droga w blizkości chaty Pasterza.
(Autolikus wchodzi śpiewając).

Autol.  Kiedy już narcyz z ziemi kiełkuje,
Hej, ho! dziewczyna pląsa w dolinie,
Bo słodkiej wiosny oddechy czuje;
W zimowych piersiach świeża krew płynie.

Już dziewki płachty wynoszą z doma;
Hej, ho! jak wdzięcznie ptaszyna nuci!
Do mej też gęby przyszła oskoma,
Bo kwarty piwa i król nie rzuci.

Skowronek w górze swą piosnkę dzwoni,
W krzakach mu wtórzy kosów świstanie,
To mi muzyka, kiedy wśród błoni
Drzemię z kochanką schowany w sianie!

Służyłem kiedyś u księcia Eloryzela i w swoim czasie chodziłem w bogatych aksamitach, ale teraz jestem bez służby.

Mamże dlatego płakać w rozpaczy?
Księżyc rozświeca nocne ciemności;