Śpiewa kilka piosneczek prędzej, niżbyś ty liczył pieniądze; wydaje je z siebie, jakby się karmił balladami, a uszy wszystkich ludzi rosną przy jego piosenkach.
Pajac. Nie mógł przyjść w lepszą porę; niech wejdzie. Aż na zbyt lubię ballady, zwłaszcza jeśli smutny przedmiot wesołą ma nutę, albo rzecz bardzo wesoła odśpiewana jest płaczliwie.
Sługa. Ma piosneczki dla mężczyzn i kobiet wszelkiego wzrostu. Żadna modniarka nie dobierze tak rękawiczek swoim kupującym. Ma najprześliczniejsze miłosne piosenki dla dziewczyn, a bez rozpusty, aż dziwna; a na końcu każdej zawsze coś delikatnego, jak dana! dana! hoc! hoc! i puc! puc! a gdzieby jaki inny szerokogębny ladaco złe miał myśli, że tak powiem, i chciał z jakim grubym żartem wyskoczyć, to on kładzie w usta dziewczyny odpowiedź: hop! dobry chłopcze, nie krzywdź mnie! i tak go wciąż odprawia, powtarzając: hop! dobry chłopcze, nie krzywdź mnie!
Polix. To jakieś poczciwe człeczysko.
Pajac. Wierzaj mi, panie, mówisz o niegłupim chłopaku. Czy ma z sobą jakie inne towary?
Sługa. Ma wstążki wszystkich kolorów tęczy; koronki, więcej, niż ich potrafi odmówić najpotężniejsza w całych Czechach dewotka, choć on je na hurt kupuje; lnianki, tasiemki, batysty, płócienka, a śpiewa o nich, jakby to byli bogi i boginie; myślałbyś, że koszula jest aniołem, tak śpiewa do rękawków i kołnierzyka.
Pajac. Proszę Cię, przyprowadź go; a niech wejdzie, śpiewając.
Perdyta. Powiedz mu tylko, żeby nie było nieprzystojnych słów w jego piosence.
Pajac. Są kramarze, siostro, więcej warci, niż ci się zdaje.
Perdyta. Ani wątpię, dobry bracie, więcej niż mi się kiedykolwiek zdawać może. (Wchodzi Autolikus, śpiewając).
Autol. Płótno gdyby z śniegu wite,
Krepa gdyby z kruczych piórek;
Rękawiczki jak z róż szyte,
Paciorków z bursztynu sznurek;