Kamillo. Słuchaj rad, książę —
Floryzel. Już się poradziłem
Miłości mojej, jeżeli mój rozum
Chce jej usłuchać, usłucham rozumu,
Gdy nie, me serce szaleństwo przenosi;
Witaj szaleństwo!
Kamillo. To rozpaczy rada.
Floryzel. Być może, ale wiary mej dopełnia;
Muszę ją przeto uczciwością nazwać.
Kamillo, słuchaj: nie, za Czechy całe,
Nie, za blask cały, który mnie tu czeka,
Za wszytskie skarby, które słońce widzi,
Lub wielka ziemia w wnętrznościach swych kryje,
Lub morze chowa w nieznanych głębinach,
Pięknej kochance przysięgi nie złamię.
Proszę cię przeto, — skoro zawsze byłeś
Wiernym mojego ojca przyjacielem, —
Jak tylko zniknę, a wierz mi, nie myślę
Widzieć go więcej, — gniewu jego wściekłość
Łagodź twą radą, bo ja niestrwożony,
Sam na sam pójdę w zapasy z fortuną.
Powiedz mu, że się puściłem na morze
Z tą, której posiąść nie mogłem na lądzie.
Szczęśliwie dla mnie, jest okręt w blizkości,
Choć w innym celu w strój przybrany cały;
Wiedzieć, gdzie płynę, nie zda ci się na nic,
Ani jest myślą moją ci powiedzieć.
Kamillo. Książę mój, chciałbym, ażeby twój umysł
Słuchał rad chętniej, albo służył lepiej
Twym interesom.
Floryzel. Słuchaj mnie, Perdyto.
(Do Kamilla) Za krótką chwilę posłucham twych uwag.
Kamillo (na str.). Zamiarów jego odmienić nie zdołam;
Uciekać pragnie: jakbym był szczęśliwy,
Gdybym mógł teraz i cel mój osiągnąć,
I razem wiernie sprawie jego służyć,
I kupić drogi widok mej Sycylii,