Nieszczęśliwego króla znów zobaczyć,
Za którym wzdycham z takiem upragnieniem!
Floryzel. Dobry Kamillo, myśl moja ciężarna
Tak ważną sprawą, że na bok odrzucam
Czcze ceremonie (chce odchodzić).
Kamillo. Spodziewam się, książę,
Żeś nieraz słyszał o biednej mej służbie,
I o miłości mej dla twego ojca?
Floryzel. Zasługi twoje wielkie i szlachetne:
Twe czyny śpiewać jest mojego ojca
Wieczną muzyką, a jego staraniem
Zapłacić za nie, tak jak o nich myśli.
Kamillo. Dobrze więc, książę; jeśli raczysz wierzyć,
Że szczerze kocham króla twego ojca,
A więc i tego, który mu najdroższy —
Ciebie, mój książę; — słuchaj mojej rady,
Jeżeli silne twe postanowienie
Zmienić się może, ja honorem ręczę,
Że tam cię poślę, gdzie twoje przyjęcie
Będzie wysokiej godności twej równe,
Gdzie z twą kochanką żyć będziesz w pokoju,
Bo od niej, widzę, nic cię nie rozdzieli,
Chyba, co nie daj Boże! śmierć twa jedna.
Weź ją za żonę, ja dołożę starań,
W nieobecności twej przebłagać ojca,
Do przebaczenia umysł jego skłonić.
Floryzel. Mów, w jaki sposób zdołasz cud ten zrobić?
Abym cię nazwał więcej niż człowiekiem,
Na przyszłóść całą ufność w tobie złożył?
Kamillo. Wybrałżeś miejsce, gdzie się pragniesz schronić?
Floryzel. Nie, jak przypadek nad wszelkie rachuby
Tej mojej dzikiej wyprawy jest winą,
Tak się dziś brańcem przypadku uznaję,
Igraszką pierwszych wiatrów, co powieją.
Kamillo. Więc słuchaj, książę, słuchaj mojej rady:
Gdy nie chcesz myśli powziętej odmienić,
Uciekać pragniesz, zwróć bieg do Sycylii,
A tam się pokaż na dworze Leonta
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/255
Ta strona została przepisana.
— 245 —