Lecz serce zawsze świeże pozostanie.
Kamillo. Tak mówisz, pani? W ojca twego domu
Podobne dziecię w siedm lat się nie zrodzi.
Floryzel. Dobry Kamillo, ona przez swe serce
Tak wyższa od nas, jak jest niższą rodem.
Kamillo. Nie mogę mówić: co za wielka szkoda,
Że brak jej nauk, bo widzę, że mistrzów
Uczyćby mogła.
Perdyta. O, racz skończyć, panie!
Tylko rumieńcem mogę podziękować.
Floryzel. Droga Perdyto! — Lecz ach! straszne ciernie,
Na których stoim! Drogi mój Kamillo,
Wprzód mego ojca, a teraz mój zbawco,
Domu naszego lekarstwo kosztowne!
Co mamy robić? Patrz, moja wyprawa
Króla czeskiego nie świadczy mnie synem;
Jakże w Sycylii —
Kamillo. Nie trwóż się, mój książę.
Wiesz, że w Sycylii cały mój majątek:
Tak po królewsku w wszystko cię opatrzę,
Jakby twa rola była moją rolą.
Lecz, książę, abym lepiej cię przekonał,
Że ci na niczem nie zbędzie, posłuchaj.
Autol. Ha, ha, ha! co za głupia ta uczciwość! a ufność, jej rodzoniutka siostrzyczka, co za prostoduszna pani! Cały mój brak wyprzedałem; nie został mi ani jeden fałszywy kamyk, ani jedna wstążeczka, zwierciadełko, wonianka, spinka, pugilares, piosneczka, nożyk, tasiemka, rękawiczka, sprzączka, bransoletka, rogowy pierścionek; rozkupili wszystko; cisnęli się, kto pierwszy ma kupić, jakgdyby moje cacka były poświęcane i przynosiły nabywcy błogosławieństwo. Tym sposobem widziałem, czyja kieska najtuczniejsza, a com widział, na dobry mój użytek zachowałem w pamięci. Dobry mój pajac, któremu niewiele brakuje, żeby został rozsądnym człowiekiem, tak się rozkochał w piosneczce dziewek, że nogą nie ruszył, dopóki się nie