nauczył słów i nuty, co tak do mnie przywabiło resztę trzody, że wszystkie inne zmysły w oczach im u więzły; można było targać spódnice, a nikt się nie postrzegł. Cóż więc było trudnego rzezać mieszki? Można im było odpiłować klucze na łańcuszkach wiszące; nie było słuchu, nie było czucia tylko dla piosneczki mojego panicza; wszystko zajmowało się jedynie tą marnością. Ja też w czasie tego letargu wypróżniłem większą część ich świątecznych sakiewek, i gdyby nie był nadszedł stary dziad, wrzeszcząc jak opętany na córkę i królewskiego syna i nie odstraszył moich gawronów od słomy, nie zostałaby jedna żyjąca sakiewka z całej armii.
Kamillo. Nie, bo tą drogą listy me przesłane,
Tak jak ty spiesznie, wątpliwość usuną.
Floryzel. A otrzymane od króla Leonta —
Kamillo. Twojego ojca gniewy przebłagają.
Perdyta. O, szczęść ci, Boże! każde słowo twoje
Pomyślność wróży.
Kamillo (spostrzegają Autolika). Kogóż tu spostrzegam?
Niech i on naszem zostanie narzędziem;
Nic nie omińmy, co nam pomódz może.
Autol. (na str.). Jeśli mnie podsłuchali — szubienica.
Kamillo. Co ci się stało, dobry przyjacielu, że tak drżysz cały?
Uspokój się, nikt cię tu krzywdzić nie myśli.
Autol. Panie, ja jestem biedny człowiek —
Kamillo. Zostań więc biedny, nikt cię okraść z twojej biedy nie zamierza. Jednakże, co do zewnętrznych oznak tej biedy, musimy zrobić zamianę. Rozbierz się więc natychmiast — pojmujesz, że muszą być tego ważne powody — i zmień ubiór z tym panem. Choć i tak już zarobisz na targu, weź jeszcze to w dodatku.
Autol. Panie, ja jestem biedny człowiek. (Na stronie) Znam ja}}cię dobrze.
Kamillo. Spiesz się tylko. Pan ten, jak widzisz, już napół oskubany.