Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/264

Ta strona została skorygowana.
—   254   —

ten staruszek, jak tylko się sprawa załatwi, a dopóki pieniądze nie nadejdą, zostanę, jak on powiada, na zastaw.
Autol.  Przestaję na waszem słowie. Idźcie naprzód ku brzegom morskim, na prawo, ja popatrzę tylko ku płotowi i pospieszę za wami.
Pajac.  To nasze błogosławieństwo ten człowiek; tak jest, mogę powiedzieć, to nasze błogosławieństwo.
Pasterz.  Spieszmy naprzód, jak polecił. Usłużyć nam było jego przeznaczeniem. (Wychodzą: Pajac i Pasterz).
Autol.  Gdybym nawet wziął postanowienie zostać uczciwym człowiekiem, widzę, żeby odtąd nie pozwoliła na to fortuna; ona mi pieczone gołąbki przynosi do gąbki. Mam teraz podwójną okazyę: złoto i sposobność usłużenia księciu, mojemu panu, a kto wie, jak się to wszystko może obrócić na moją korzyść. Poprowadzę dwa te ślepe krety na pokład jego okrętu, jeśli uzna za dobre znowu na ląd ich wysadzić i przekona się, że ich skarga do króla nie tyczy się go wcale, niech mnie nazwie łotrem za tę moją usłużność: zahartowany jestem na ten tytuł i towarzyszącą mu hańbę. Bądźcobądź, przedstawię mu ich, sprawa może mieć swoją wagę (wychodzi).


AKT PIĄTY
SCENA I.
Pokój w pałacu Leontesa.
(Leontes, Kleomenes, Dyon, Paulina i Dwór).

Kleom.  Królu, już dosyć; jako święty człowiek
Pokutowałeś, i nie znam występku,
Którego żal twój nie mógłby odkupić.
Tak jest, pokuta miarę grzechów przeszła.