Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/267

Ta strona została przepisana.
—   257   —

Była powodem, że na nią padł wybór?
A potem krzykiem przeciągłym, straszliwym
Rzuciła słowo: „Pamiętaj na moje!“
Leontes.  O gwiazdy, gwiazdy! — wszystkie inne oczy
Węgle zagasłe! O, bądź bez obawy,
Nie pojmę innej ja żony, Paulino.
Paulina.  Chceszże mi przysiądz, że nie pojmiesz żony,
Póki ja na to nie dam zezwolenia?
Leontes.  Nigdy, niech tak mi niebo dopomoże!
Paulina.  Panowie, bądźcie przysięgi tej świadkiem.
Kleom.  Nazbyt go kusisz.
Paulina.  Dopóki kobieta
Do Hermiony jak portret podobna
Ócz twych nie spotka —
Kleom.  O, pani, racz skończyć!
Paulina.  Lecz, królu, jeśli żonę pojąć pragniesz,
Jeśli nic woli twej nie może złamać,
Pozwól, niech twoją wybiorę królowę.
Nie będzie młoda, tak jak pierwsza była,
Lecz będzie taka, że gdyby na ziemię
Duch twojej pierwszej królowej powrócił,
Z radością w twychby widział ją objęciach.
Leontes.  Wierna Paulino, małżonki nie pojmę,
Póki mi nie dasz na to zezwolenia.
Paulina.  Które dam wtedy, gdy pierwsza ożyje —
Nigdy inaczej. (Wchodzi Dworzanin).
Dworz.  Jakiś nieznajomy,
Który się mieni księciem Ploryzelem,
Polixenesa synem, z swą księżniczką,
Piękną, jak pięknej nie widziałem jeszcze,
O twe królewskie prosi posłuchanie.
Leontes.  A czego żąda? Nie przybywa do nas
Z całym przepychem swego ojca godnym.
Przyjazd tak nagły, tak niespodziewany,
Nie jest długiego namysłu owocem,
Ale przypadku i potrzeby dziełem.
Jaką ma świtę?
Dworz.  Kilku towarzyszy