Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/276

Ta strona została przepisana.
—   266   —

minę przy moich innych bezecnościach. (Wchodzą: Pasterz i Pajac). Lecz postrzegam zbliżających się ludzi, którym mimo woli oddałem przysługę. Widzę już na nich pierwsze kwiaty fortuny.
Pasterz.  Dalej, chłopcze, trudno już, żebym miał więcej dzieci, ale przynajmniej twoi synowie i córki urodzą się szlachtą.
Pajac.  Dobrze, że cię spotkałem, mój panie. Kilka dni temu nie chciałeś bić się ze mną, bo nie byłem urodzonym szlachcicem; czy widzisz tę suknię? powiedz, że jej nie widzisz, i przypuść jeszcze, że nie jestem urodzonym szlachcicem, powiedz nawet, że płaszcz ten nie jest urodzonym szlachcicem. Zadaj mi kłamstwo, zadaj, i spróbuj, czy nie jestem teraz urodzonym szlachcicem.
Autol.  Wiem, panie, że jesteś teraz urodzonym szlachcicem.
Pajac.  Tak jest, i być nim nie przestałem od czterech godzin.
Pasterz.  I ja też, chłopcze.
Pajac.  I ty też, ojcze! Lecz ja byłem urodzonym szlachcicem przed moim ojcem, bo syn królewski wziął mnie za rękę i nazwał mnie bratem, a potem dwaj królowie nazwali ojca mego bratem, a potem książę, brat mój, i księżniczka, siostra moja, nazwali ojca mojego ojcem, a tak płakaliśmy wszyscy, a to były pierwsze szlacheckie łzy, któreśmy wyleli.
Pasterz.  Możemy jeszcze doczekać się, mój synu, że wylejemy ich więcej.
Pajac.  Bez wątpienia; inaczej byłoby to niesłychane nieszczęście dla ludzi postawionych w takiem jak my znaczeniu.
Autol.  Błagam cię pokornie, mój panie, przebacz mi wszystkie błędy, które kiedykolwiek przeciw dostojności twojej popełniłem, a racz powiedzieć dobre o mnie słowo księciu, mojemu panu.
Pasterz.  Proszę cię, mój synu, zrób to, boć należy nam postępować szlachetnie teraz, gdy jesteśmy szlachtą.
Pajac.  Czy przyrzekasz poprawę?
Autol.  Przyrzekam, z pozwoleniem waszej dostojności.