Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/279

Ta strona została przepisana.
—   269   —

Jest czarodziejska siła, co w mej myśli
Wszystkie me przeszłe rozbudza boleści,
Wydziera ducha z piersi mojej córki,
Która jak kamień przy kamieniu stoi.
Perdyta.  Pozwól mi, ojcze, a nie zwij przesądem,
Gdy na kolanach o błogosławieństwo
Błagać ją będę. — O pani! królowo!
Zgasła na ziemi, gdym ja dzień ujrzała,
Pozwól mi twoją pocałować rękę!
Paulina.  Ostrożnie! Posąg świeżo postawiony,
I jeszcze na nim nie zaschły kolory.
Kamillo.  Panie, w twem sercu żal głęboko utkwił,
Gdy go szesnaście zim rozwiać nie mogło,
Ani go wiosen szesnaście osuszyć:
Nigdy wesele długo tak nie żyło,
I boleść także zwykle wcześniej kona.
Polix.  Drogi mój bracie, proszę, dozwól temu,
Który twych nieszczęść był kiedyś przyczyną,
Od piersi twoich tyle odjąć żalu,
Ile pierś jego zamknąć go potrafi.
Paulina.  Zaprawdę, królu, gdybym mogła myslec,
Że widok mego biednego posągu,
(Bo mój jest kamień) tak silnie cię wzruszy,
Tweby go oczy nigdy nie widziały.
Leontes.  O! nie, Paulino, nie spuszczaj zasłony.
Paulina.  Nie, nie poglądaj dłużej na ten posąg,
Albo uwierzysz, że w nim ruch postrzegłes.
Leontes.  O, dozwól, dozwól! ach, jakbym chciał umrzeć
Lecz mi się zdaje, że to — już Lecz teraz
Powiedz mi imię wielkiego snycerza.
Czybyś nie myślał, królu, że oddycha,
I że w tych żyłach żywa krew się toczy.’*
Polix.  Cudowne dzieło!
Zda się, że usta jej gorące życiem.
Leontes.  Wlepione oko zda się ruch posiadać,
Jakby się sztuka urągać nam chciała.
Paulina.  Spuszczam zasłonę; królewskie wzruszenie
Tak jest gwałtowne, iż uwierzy wkrótce,