Armado. Paziu, co się to znaczy, gdy melancholia ogarnia wielką duszę?
Ćma. To znaczy niewątpliwie, że wielka dusza będzie smutna.
Armado. Smutek i melancholia to jedno i to samo, drogi wyrostku.
Ćma. Bynajmniej, bynajmniej, mój panie, bynajmniej.
Armado. Jak rozróżniasz smutek od melancholii, kruchy młodzieniaszku?
Ćma. Przez potoczny wykład ich skutków, mój twardy staruszku.
Armado. Dlaczego twardy staruszku? dlaczego twardy staruszku?
Ćma. Dlaczego kruchy młodzieniaszku? dlaczego kruchy młodzieniaszku?
Armado. Powiedziałem: kruchy młodzieniaszku, jako stosowny epitet, właściwy twoim młodym latom, które słusznie możemy nazwać kruchemi.
Ćma. A ja powiedziałem: twardy staruszku, jako tytuł właściwy twoim podeszłym latom, które słusznie możemy nazwać twardemi.
Armado. Pięknie i stosownie.
Ćma. Jak to rozumiesz, panie? Czy ja piękny, a moja odpowiedź stosowna, czy ja stosowny, a moja odpowiedź piękna?
Armado. Ty jesteś piękny, bo mały.
Ćma. Mało piękny, gdy mały; a dlaczego stosowny?
Armado. Dlatego stosowny, że żywy.
Ćma. Czy to mówisz, panie, na moją pochwałę.
Armado. Na twoją zasłużoną pochwałę.
Ćma. Mógłbym to samo powiedzieć na pochwałę węgorza.
Armado. Jakto, że węgorz dowcipny?
Ćma. Że węgorz jest żywy.