Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/281

Ta strona została przepisana.
—   271   —

Niech się oddali.
Leontes.  O, zostaną wszyscy!
Paulina.  Ozwij się, pieśni! rozbudź ją muzyko! (Muzyka).
Już czas! zstąp do nas! przestań być kamieniem!
Zbliż się i rozbudź dziw wszystkich przytomnych!
O! przybądź, przybądź! Zamknę twą mogiłę.
Przybądź! a twoją martwość przekaż śmierci,
Od której drogie wyzwala cię życie!
Czy ruch postrzegasz? (Hermiona zstępuje z piedestału).
Nie cofaj się, królu,
Czyny jej bowiem będą święte, czyste,
Jak me zaklęcia; nie cofaj się, królu,
Chyba, że pragniesz powtórnie ją zabić.
Podaj jej rękę, — kiedy młodą była,
Ty jej miłości skwapliwie szukałeś,
Teraz, w starości, ona twojej szuka.
Leontes  (całując ją). O, na jej ustach czuję ciepło życia.
Jeśli to czary, niech czary te będą
Sztuką niewinną jak branie pokarmu.
Polix.  Ona całuje!
Kamillo.  Wisi mu na szyi!
Jeżeli żyje, niech przemówi do nas.
Polix.  Niechaj nam powie, gdzie aż dotąd żyła,
Lub jaka sztuka wykradła ją grobom.
Paulina.   Gdybym wam tylko mówiła, że żyje,
Z słówbyście moich szydzili jak z bajki;
Lecz patrzcie, — żyje, choc nie mowi jeszcze.
Czekajcie chwilę. Racz się ty przyczynić,
Ty, piękna pani, uklęknij w pokorze,
I błagaj matkę o błogosławieństwo.
Dobra królowo, twa Perdyta żyje.

(Przyprowadza Perdytę, która klęka przed Hermioną).

Hermiona.  Bogowie! rzućcie na nas oczy z nieba,
I raczcie wylać z świętych naczyń waszych
Błogosławieństwo na córki mej skronie!
Powiedz mi, droga, kto cię uratował?
Gdzie żyłaś, ojca twego jak znalazłaś?
Ja, gdym słyszała od mojej Pauliny,