mieścinie, podawały myśl udania się do Londynu. Szekspir, jak to słusznie zauważono, miał w Stratfordzie zręczność spotykania się z wędrownymi artystami, polubienia sceny, poczucia w sobie do niej powołania. Musiał już być czytaniem obfitem przygotowany do poezyi, z któremi rychło po przybyciu do Londynu wystąpił, długiego nie potrzebując nowicyatu. Wydawano naówczas mnóstwo tłómaczeń i przerobień, które się w tanich drukach rozchodziły po Anglii; dla teatrów odbijano dramata. W tej literaturze domowej czerpał Szekspir więcej, niż ona pospolitym umysłom dać mogła. Geniusz jego dozwalał mu z tych amplifikacyi, niekształtnych form, dobywać prawdę i piękno niedostępne dla pospolitego tłumu. Jest to szczególnym darem umysłów tak uposażonych, że odgadują więcej, niż się uczą, im starczy najmniejsza skazówka, najsłabszy promyk, aby ich w światy dla drugich zamknięte wtajemniczył i wprowadził. Tak musiało być z geniuszem Szekspira, dla którego najlichsze książki i przedstawienia sceniczne stały się rewelacyą powołania, one były tą iskrą, co zapala i rozbudza. Pomiędzy artystami grającymi naówczas w Londynie znajdowało się wielu z okolic Statfordu i hrabstwa Warwick; Heminge (Hemindż), który później wydał wszystkie dzieła poety, miał ze Stratfordu pochodzić; z Warwickshire wyszli także Slye (Slaj), Torley (Torly), Thom, Pope (Poop) i najsłynniejszy przyjaciel a towarzysz Szekspira, aktor Ryszard Burbadge (Borbedż), który, wedle wszelkiego podobieństwa, musiał być mu od młodości znanym. Burbadge stał na czele teatru Black-friars, i wpływowi jego najprędzej przypisać można przeniesienie się poety do Londynu. Wiadomo skądinąd, że w Stratfordzie, w Guildhall (Gildhol) grywali często wędrujący artyści. Tu się z nimi Szekspir musiał spotykać i nabrać ochoty do tego zawodu, który jego usposobieniom odpowiadał.
Domysły, iż nie zbyt szczęśliwe pożycie z żoną, o lat siedem starszą, przyczynić się mogło do ucieczki, nie są niczem usprawiedliwione. Jakiekolwiek były ich stosunki, to pewna, że poeta domu się nie wyrzekał, że do niego powracał co roku i o swych obowiązkach nie zapominał.
Scena dlań tylko była dwojakim chlebem: dla ducha i ciała. Serce w Stratfordzie pozostawił. Szukano w Sonetach
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/303
Ta strona została skorygowana.
XIX