Dumain. Piękne stworzenie. Dziękuję i żegnam (wychodzi).
Longav. (do Boyeta). Co to za dama w tej białej spódnicy?
Boyet. Wziąć za kobietę mógłbyś ją przy świecy.
Longav. Ja się o imię jej pytałem ciebie.
Boyet. To jest jej własność, chowa ją dla siebie.
Longav. Powiedz przynajmniej, czyją ona córką?
Boyet. Córką swej matki, jak mówią, jak wierzę.
Longav. Niechże twej mądrej głowy Pan Bóg strzeże!
Boyet. Tylko mój panie, nie gniewaj się, proszę:
To jest dziedziczka domu Pokonbrydżów.
Longav. Gniew mój już ostygł. Dziewka urodziwa.
Boyet. I ja tak myślę, jeśli wieść prawdziwa.
Biron (do Boyeta). Kto jest ta w toku wysmukła dziewczyna?
Boyet. Jak powiadają, zwie się Katarzyna.
Biron. Zamężna?
Boyet. Tylko z swymi kaprysami.
Biron. Żegnam na teraz; na teraz Bóg z wami!
Marya. Ten to jest Biron, szlachcic złotousty,
Każde u niego słowo koncept pusty.
Boyet. A każdy koncept puste tylko słowo.
Księżnicz. Słusznie odbiłeś słowem każde słowo.
Boyet. Dwa równie twarde starły się tarany.
Marya. Może barany zarówno gorące.
Boyet. O! prawda, jabym baranku kochany,
Chciał być baranem, i na ust twych łące
Trawkę mą szrzypać.
Marya. Chcesz siebie żarcikiem
Zrobić baranem, a mnie pastewnikiem?
Boyet. I paść się na nim (chce ją pocałować).
Marya. Nie, nie, głowo pusta,
Jeszcze gromadzkie nie są moje usta,
Chociaż w dwóch panów posiadaniu stoją.
Boyet. Kto ci panowie?
Marya. Ja z fortuną moją.
Księżnicz. Dowcip z dowcipem ciężko jest pogodzie;
Lecz miast niewczesne pojedynki zwodzić,