wego. Na tem stoi kawalerska doskonałość, to kawalerska sztuka, którą się łowią dziewczyny, które i bez tego ułowićby się dały, bo u kobiet ci mają najlepsze noty (zanotuj to sobie, panie), którzy na takich rzeczach najlepiej się znają.
Armado. A gdzie to kupiłeś tyle doświadczenia?
Ćma. Za własne trzy grosze obserwacyi.
Armado. Ale ot, lecz niestety —
Ćma. Koń drewniany, zapomniany[1].
Armado. Chcesz moją kochankę drewnianym koniem nazywać?
Ćma. Nie wcale, mój panie, bo drewniany koń, to źrebak, a pańska kochanka jest pewno mierzynką. Ale czy zapomniałeś, panie, o twojej kochance?
Armado. Prawie zupełnie.
Ćma. Niedbały studencie! Wyryj ją sobie dobrze w pamięci.
Armado. W pamięci i sercu, mój paziu.
Ćma. I w wątrobie, mój panie; że to konieczne, dowiodę.
Armado. Czego dowiedziesz?
Ćma. Że będzie ze mnie człowiek, jak urosnę, a zaraz, Że moje trzy punkta prawdziwe. Masz ją w pamięci, bo nie możesz jej mieć w objęciach; masz ją w sercu, bo ją kochasz serdecznie; masz ją w wątrobie, bo ci się żółć poruszyła, że nie możesz jej posiadać.
Armado. Wszystkie trzy punkta sprawdziły się na mnie.
Ćma. A choćby się ich i trzy razy więcej sprawdziło, to i tak z wszystkiego będzie zero.
Armado. Sprowadź tu pachołka; musi list mój do niej ponieść.
Ćma. Sympatyczna to ambasada: koń w poselstwie od osła.
Armado. Hę, co tam mruczysz?
Ćma. Mówię, panie, że musisz posłać tego osła na koniu, bo chodzi powoli. Ale idę.
Armado. Droga niedaleka; śpiesz się.
Ćma. Szybko jak ołów’, panie.
Armado. Jak to rozumiesz, piękny dowcipnisiu?
- ↑ Przed zaprowadzeniem protestantyzmu w Anglii, drewniany koń niepospolitą grał rolę na wszystkich ludowych uroczystościach. Zakazany był przez purytanów jako resztka papizmu, a jakiś krotofilny poeta napisał mu nagrobek, który się zaczynał: Ale ot, lecz niestety! koń drewniany, zapomniany.