Jak go ja i te panie stawiliśmy nizko!
To mi dowcip prawdziwy, co tak łatwo rośnie,
Tak się rozwija grzecznie, stosownie, a sprośnie.
Armado, to mi człowiek! Równego mu niema;
Jak pięknie z damą idzie i wachlarz jej trzyma!
Z jaką gracyą całunek przez rękę jej wyda!
A w przysięgach miłosnych jak wielki i modny!
A dopieroż paź jego! Sługa pana godny,
Ten drobny niuch dowcipu, patetyczna gnida!
Hola! hola!
Tępak. Przewielebne polowanie, zaprawdę, i dokonane ze świadectwem czystego sumienia.
Holofern. Jeleń był, jak wiesz, in sanguine — we krwi, dojrzały jak reneta, wisząca teraz na uchu coeli — firmamentu, błękitu, nieba, a otóż jak leśne jabłko, spadające na powierzchnię terrae, gruntu, pola, ziemi.
Nataniel. Wyznaję, mądry Holofernesie, że słodka jest rozmaitość w twoich epitetach, jak na literata przystoi, mogę cię jednak zapewnić, że to był jeleń łowny.
Holofern. Dobrodzieju Natanielu, haud credo.
Tępak. Nie był to haud credo, ale koziołek.
Holofern. Co za barbarzyńskie wyrażenie! Jest to przecie rodzaj insynuacyi, że tak powiem, in via, w drodze tłómaczenia, żeby facere, że się tak wyrażę, replikę, albo raczej ostentare, pokazać, że się tak wyrażę, pokazać jego sposób myślenia, sposób niestrojny, nieokrzesany, niewykształcony, surowy, niećwiczony, albo raczej nieuczony, albo najraczej zielony — wziąć moje haud credo za jelenia!
Tępak. Powiedziałem, że jeleń nie był haud credo, ale koziołek.