za dozorcą, i koń tresowany za jeźdzcem. Ale damozello, panienko, czy to do ciebie pisano?
Żakien. Tak jest, przez niejakiego pana Birona, jednego z dworzan cudzoziemskiej królewny.
Holofern. Rzućmy oko na adres. „Do śnieżno-białej rączki najpiękniejszej pani Rozaliny.“ Wejrzyjmy raz jeszcze na i treść listu; zobaczmy imię adresującej i osoby adresowanej. „Twój sługa, pani, na wszystko gotów, Biron,“ Wielebny Natanielu, ten Biron jest to jeden ze sprzymierzonych królewskich; wystosował on ten list do towarzyszki obcej królewny; a list, przypadkowo albo drogą postępu, zabłąkał się. Dreptaj, moja duszko, oddaj ten papier w królewskie ręce. Jego królewskiej mości wiele na tem może zależeć. Mniejsza o komplementa, uwalniam cię na ten raz od powinności. Adieu!
Żakien. Dobry Łepaku, chodź ze mną. Niech Bóg zachowa waspanów!
Łepak. Jestem gotowy, dziewczynko.
Nataniel. Zrobiłeś to panie, w bojaźni bożej i bardzo pobożnie, a jak to mówi jeden ojciec kościoła —
Holofern. Nie mów mi o ojcach kościoła, boję się farb farbowanych. Ale wracając do wierszy, czy ci się podobały, wielebny Natanielu?
Nataniel. Cudownie, co do stylu.
Holofern. Zaproszony dziś jestem na obiad przez ojca jednego z moich uczniów. Jeśli ci po myśli, nim siądziemy do stołu, zaszczycić nas twojem błogosławieństwem, mocą powagi, której używam u rodziców wyżej wzmiankowanego wyrostka albo ucznia, podejmuję się otrzymać ci ben venuto, a przy obiedzie dowiodę, że wiersze te zdradzają nieuctwo, nie mają ani poetycznego smaku, ani dowcipu, ani inwencyi. Błagam cię, zaszczyć nas swoją obecnością.
Nataniel. Dziękuję z całego serca, bo towarzystwo, mówi tekst, jest szczęściem żywota.
Holofern. A tą razą tekst niewątpliwą mówi prawdę. (Do Tępaka)