Ciebie także zapraszam. Nie sądzę, żebyś mi obciął nie powiedzieć: pauca verba. Idźmy! Gdy dwór bawi się polowaniem, użyjmy też i my naszego wczasu.
Biron. Król poluje na jelenia, ja poluję na samego siebie: oni łapią ptastwo smolnym lepem, ja się sam smołą oblepiłem, smołą, która plami; plami! brzydkie słowo! Niech i tak będzie! Ukój się boleści! bo jak powiadają, błazen to powiedział, a ja dziś na błazna wyszedłem. Dobrze rozumujesz, dowcipnie! przez Boga, ta miłość jest szalona jak Ajax, zabija barany, zabije też i mnie, mnie barana. To drugi niezbity na moją obronę dowód. Nie chcę kochać, niech mnie powieszą, jeśli będę kochał; nie, przysięgam, nie chcę. Ale ach! jej oczy! na to światło dzienne, gdyby nie jej oczy, nie kochałbym jej, tak jest, gdyby nie dwoje jej oczu. Ale postrzegam, że tylko kłamię, bezwstydnie samemu sobie kłamię. Na niebo, kocham; to mnie nauczyło rymować, melancholizować, a oto próbki moich rymów i mojej melancholii. Cóż robić! Odebrała już jeden mój sonet; pajac go poniósł, szaleniec go posłał, a odebrała go pani: słodki pajac, słodszy szaleniec, a najsłodsza pani! Na świat przysięgam, że gdyby i trzej inni w te same wpadli sidła, nie troszczyłbym się o to więcej, niż o szpilkę. Ale widzę, że zbliża się z nich jeden z papierem; o Boże, ześlej mu wzdychanie!
Król. Niestety!
Biron (na str.). Postrzelony, jak Bóg żywy! Dalej, słodki Kupidynie! Trafiłeś go twoją ptasią kuszą pod lewą brodawkę: na uczciwość — tajemnice!