Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/65

Ta strona została przepisana.
—   55   —

Jasną jak jasny dzień piękność być musi.
Biron.  Niż duch światłości łatwiej dyabeł kusi.
Jeżeli czarność odziała jej lica,
To znak żałoby, że kosa kradziona
I twarz malarską sztuką nawiedziona,
Fałszywym wdziękiem kochanków zachwyca.
Dziś czarność wszelkiej piękności jest wzorem,
I kręw fałszywym zda się dziś kolorem.
Zmienia się moda, a lica przed laty
Dumne, że kwitły na nich róży kwiaty,
Zaczną się czarną farbą dziś malować,
Aby jej czoła heban naśladować.
Dumain.  Za jej się wzorem czernią kominiarze.
Longav.  I jej blaskami jaśnieją węglarze.
Król.  Adonisami zostali murzyni.
Dumain.  I świec nie trzeba, bo noc światłość czyni.
Biron.  Niechaj się deszczu piękność wasza strzeże,
Pokost jej zmyje i piękność zabierze.
Król.  Ale się za to deszcz ten twojej przyda,
Bo prawdę mówiąc, ujrzeć mi się zdarzy,
Niemało dzisiaj nieumytych twarzy,
Z których się każda jaśniejszą mi wyda.
Biron.  Wieki nie starczą o jej mówić pięknie.
Król.  Człowiek ten, widzę, dyabta się nie zlęknie.
Dumain.  Kto lichy towar drożej cenić zdoła?
Longav.  (pokazując na swój trzewik).
Oto jest portret twojego anioła.
Biron.  Twemi oczyma wybrukuj ulice,
Bruk ten niegodny nóżki jej całować.
Dumain.  Po takim bruku chodzące dziewice
Mogą i głową na dół spacerować.
Król.  Wszystko to dobrze — kochamy się przecie.
Biron.  I wszyscy dane złamaliśmy słowo.
Król.  Teraz, Bironie, czas ruszyć wymową
I dowieść, żeśmy niewinni jak dziecię.
Dumain.  Odkryj tekst jaki, jakie prawo stare.
Longav.  I dyabła jakim oszukaj fortelem.
Dumain.  I wymyśl balsam na naszą niewiarę.