Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/70

Ta strona została przepisana.
—   60   —

Ćma.  Cicho! zaczynają dzwony.
Armado  (do Holofernesa). Wszak piśmienny z asana człowiek?
Ćma.  Tak jest, tak jest, uczy dzieci abecadła. Co jest e, b w spak sylabizowane, z rogiem na głowie?
Holofern.  Pueritia, be, z rogiem w dodatku.
Ćma.  Be, głupi baran, z rogami; patrz, jaki uczony!
Holofern.  Quis, quis, ty spółgłosko?
Ćma.  J i pierwsza samogłoska, jeśli ty odpowiesz, a T i ostatnia, jeśli ja.
Holofern.  Zobaczmy. Ja —
Ćma.  Baran; teraz na mnie kolej: ta, te, ti, to, tu, ty.
Armado.  Na słone fale Śródziemnego morza! dobry przycinek, sprytny wybuch dowcipu; pif, paf, dopiekł mu do żywego; raduje się moje serce; prawdziwy dowcip!
Holofern.  Dysputujesz jak dziecko; poszedłbyś lepiej bawić się frygą.
Ćma.  To pożycz mi twojego rogu, bym sobie frygę wystrugał, a biczem popędzę twoją niesławę circum circa; fiyga z rogala rogu!
Łepak.  Gdybym za całą fortunę grosz posiadał, dałbym ci go na piernik; weź więc, co mam; to cała remuneracya, którą od twojego pana dostałem, ty torebko dowcipu, ty gołębie jaje rozumu. Ach, czemu się nie podobało niebu, żebyś moim był bękartem! Jakby się tobą radował twój ojciec! Zuch z ciebie, umiesz wszystko ad drągiem, to jest, na palcach.
Holofern.  Czuję fałszywą łacinę: ad drągiem, zamiast ad unguem.
Armado.  Majstrze, preambuła; zostawmy tu tych barbarzyńców. Czy nie edukujesz młodzieniaszka w wielkim domu na szczycie góry?
Holofern.  Albo montis, pagórka.
Armado.  Jak ci się podoba, niech będzie i montis zamiast góry.
Holofern.  Tak jest, sine dubio.
Armado.  Mości panie, jest najgorętszem życzeniem i pragnieniem jego królewskiej mości powitać księżniczkę w jej pawilonie, na dzisiejszego dnia tyłku, który pospólstwo nazywa popołudniem.
Holofern.  Tyłek dnia, mości panie, jest to wyrażenie szlachetne,