chabeuszem; ten pachołek, biorąc na uwagę rozmiary jego członków albo stawów, może ujść za Pompejusza Wielkiego; paź będzie Herkulesem.
Armado. Z przeproszeniem, jest w tem pomyłka. Niema w nim dość mięsa na wielki palec tego bohatera; on mniejszy od końca jego maczugi.
Holofern. Proszę o posłuchanie. Paź będzie przedstawiał Herkulesa w małoletności; rola jego ograniczy się na uduszeniu węża, a ja napiszę stosowną do tego oracyę.
Ćma. Wyborny projekt! Jeśli przypadkiem syknie jaki słuchacz, będziesz mógł wykrzyknąć: wybornie, Herkulesie! dusisz, widzę, węża. Tym sposobem afront zmienisz na pochwałę, co nie lada komu się uda.
Armado. A co do reszty bohaterów?
Holofern. Ja sam trzech się podejmuję.
Ćma. O, trzykroć dzielny bohaterze!
Armado. Czy wiecie, co wam powiem?
Holofern. Słuchamy.
Armado. Jeśli się to nie uda, damy im pantominy. Chodźcie tylko ze mną.
Holofern. Dalej, bracie Tępaku, przez cały ten czas nie przebąknąłeś jednego słowa.
Tępak. I nie zrozumiałem jednego.
Holofern. Allons! znajdzie się i dla ciebie robota.
Tępak. Przydam się może do tańca, albo do czego innego, albo będę bił w bębenek bohaterom, gdy zaczną wybijać hołubce.
Holofern. Tępa z ciebie sztuka, uczciwy Tępaku. Do dzieła! idźmy! (Wychodzą).
Księżnicz. Zanim odjedziem, będziemy bogate,
Jeśli prezenta sypać się tak będą.
Dyamentami zasypana pani!