Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/77

Ta strona została przepisana.
—   67   —

Ni ich wymowa serc naszych nie skruszy,
Lecz każda, głucha na słówka miodowe,
Ust nie otworzy, a odwróci głowę.
Boyet.  Na taką srogość serce ich zaboli,
I każdy całej swej zapomni roli.
Księżnicz.  Tego chcę właśnie, tą myślą cieszę się,
Że zbici z toru przepadną jak w lesie,
Bo żaden figel nie zrówna figlowi,
Jak gdy się figlarz we własną sieć łowi;
Tak bowiem śmiech ich śmiechem będzie naszym,
Gdy nasz jedyną naszą jest własnością;
Przywalim śmieszków własną ich śmiesznością,
Panów szyderców szyderstwem odstraszym.

(Słychać trąbkę w odległości).

Boyet.  Trąbkę już słychać, czas wam przywdziać maski.

(Damy biorą maski. Wchodzą: Król, Biron, Longaville i Dumain przebrani za Moskali, w maskach, Ćma, Muzykanci i Służba).

Ćma.  „Witam was, jasne ziemi tej oblicza!“
Boyet.  Jasne, jak jasną może być kitajka.
Ćma.  „Wszelkiej piękności święty, czysty wzorze!
(Damy odwracają się do niego tyłem).
Co kiedykolwiek zwrócił ku nam — pięty“ —
Biron.  Oczy, nicponiu, zwrócił ku nam oczy!
Ćma.  „Co kiedykolwiek zwrócił ku nam oczy.
Niebieskie duchy, raczcie dobrowolnie
Nie spojrzeć na mnie“ —
Biron.  Przeklęty hultaju,
„Raz spojrzeć na mnie“!
Ćma.  „Raczcie dobrowolnie
Raz spojrzeć na mnie niebieską źrenicą —
Raz spojrzeć na mnie niebieską źrenicą —
Boyet.  Nigdy nie wybrniesz z tego epitetu,
Radzę spróbować „czerwoną źrenicą“,
Ćma.  Słuchać mnie nie chcą, to mi szyki mąci.
Biron.  To dzielność twoja? Precz mi stąd, hultaju!
Rozalina.  Czego żądają obcy ci przybysze?
Spytaj Boyecie, a jeżeli który
Językiem naszym w stanie jest przemówić,