Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/82

Ta strona została przepisana.
—   72   —

Jest jako anioł z nieba spadający,
Lub w całym blasku krzew róży kwitnący.
Księżnicz.  Co mamy robić, jeżeli w te strony
Wrócą bez masek prawić nam androny?
Rozalina.  Zawsze ich radzę przyjąć szyderstwami,
Czy to bez masek, czy to pod maskami.
Więc im objawmy nasz gniew, nasze żale,
Ze nas nudzili cudaki Moskale;
W dziwnych ubiorach, nie wiem w jakiej myśli,
Głupią ramotę deklamować przyśli,
I z miną równie śmieszną jak ubiory,
Jeszcze śmieszniejsze pletli rozhowory.
Boyet.  Widzę, wracają; oddalcie się, panie.
Księżnicz.  Więc do namiotów, rącze niby łanie!

(Wychodzą: Księżniczka, Rozalina, Katarzyna i Marya. — Wchodzą: Król, Biron, Longaville i Dumain, we własnych ubraniach).

Król  Bóg z tobą, panie, a gdzie jest księżniczka?
Boyet.  W swoim namiocie. Czyli pragniesz, królu,
Ażebym do niej woli twej był posłem?
Król.  Chciałbym o krótkie prosić posłuchanie.
Boyet.  Więc śpieszę, pewny, że się, jak chcesz, stanie.

(Wychodzi).

Biron.  Człek ten koncepta, jak gołębie zboże,
Po ziarnku dziobie i po ziarnku ciska,
Kramarz dowcipu, tandetę, jak może,
Niesie na odpust, jarmark, zbiegowiska;
A my, co handel ten ryczałtem wiedziem,
By znaleźć kupca, daremno się biedzim.
Jak na lep każda lgnie do niego dama;
Kusiłby Ewę na miejscu Adama,
Bo umie szeptać, rozbierać kurczęta,
Całusy ręką nłać między dziewczęta.
To małpa w formach ćwiczona dokładnie
Ostatniej mody i dworskiej grzeczności;
Kiedy gra w kostki, a zła kość mu padnie,
Kwiecistym stylem gniewa się na kości.
Śpiewa z partesów, a w dworaków tłumie
On jeden gości prezentować umie.