Na mnie dowcipu siłę obróć całą,
Skrusz mnie przez wzgardę, śmiechy i sromotę,
Dowcipem moją posiekaj prostotę.
Nie będę więcej prosił cię do tańca,
Ani za Moskwy udam się mieszkańca;
Nie chcę w pisane wierzyć komplementa,
Ni w ostry język śmiałego studenta;
Nie będę w masce chodził do kochanek,
Jak ślepy lirnik pisał im sielanek;
Jedwab’ frazesów, słówek aksamity,
Hiperboliczne fantazyi wybuchy,
Tak mnie te letnie pokąsały muchy,
Żem cały obrzękł, bąblami okryty.
Przysięgam na te rękawiczki białe,
W których się kryją bielsze rączki małe,
Że odtąd miłość wypowiem kochance
Przez nie w drelichu albo tak w parciance;
I żeby zacząć, wierzaj memu słowu,
Miłość jest moja jak słońce bez skazy.
Rozalina. Za poetyczne jeszcze to wyrazy.
Biron. Trudno się pozbyć starego narowu.
Jeszczem jest chory, miej cierpliwość, proszę,
A dawne zdrowie odzyskam potrosze.
Tym trzem, wielkiemi możesz literami
Pisać na czole: „zmiłuj się nad nami!“[1]
Śmiertelna dżuma pierś każdego pali,
A jej zarodek z waszych ócz wyssali.
Ale was także los czeka jednaki,
Bo na was także Pana widzę znaki.
Księżnicz. Nie mieli dżumy ci, co nam je dali.
Biron. Wyrok nasz zapad! — nic nas nie ocali.
Rozalina. Krok twój jednakże słowom twoim przeczy,
Gdy sam żałobę czynisz w trybunale.
Biron. Skończmy, procesu z tobą nie chcę wcale.
Rozalina. Ni ja, gdy pójdą po woli mej rzeczy.
Biron. Niech teraz każdy z kolei co powie,
- ↑ »Panie, zmiłuj się nad nami« pisano na domach, w których była dżuma.