Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/88

Ta strona została przepisana.
—   78   —

Biron.  A trzy razy trzy, dziewięć.
Łepak.  Nie, nie, panie; z przeproszeniem, panie, mam nadzieję, że tak nie jest; nie uda ci się tak łatwo, panie, wystrychnąć nas na głupców, bo wiemy, co wiemy. Spodziewam się, panie, że trzy razy trzy, panie —
Biron.  Co? nie dziewięć?
Łepak.  Z przeproszeniem, panie, wiemy, ile to czyni.
Biron.  Na Jowisza, przekonany byłem dotąd, że trzy razy trzy czyni dziewięć.
Łepak.  Bieda byłaby z tobą, panie, gdybyś rachunkami na kawałek chleba miał zarabiać.
Biron.  Więc ileż to czyni?
Łepak.  Strony same, to jest aktorowie, pokażą sami, ile to czyni; co do mnie, mam tylko, jak powiadają, jednego deprezentować, jednego chłopa, jednego biednego chłopa, Pompejona Wielkiego.
Biron.  Czy jesteś jednym z bohaterów?
Łepak.  Podobało się im uznać mnie godnym Pompejona Wielkiego; co do mnie, nie znam godności tego bohatera, ale mam stać za niego.
Biron.  Idź, powiedz im, niech się przygotują.
Łepak.  Rzecz pójdzie jak z płatka, bo robota będzie sumienna (wychodzi).

Król.  Srom nam przyniosą, niechaj nie przychodzą.
Biron.  Srom do nas, królu, przystępu nie znajdzie,
A polityczną może będzie rzeczą
Dać widowisko gorsze od naszego.
Król.  Nie, nie, powtarzam, niechaj nie przychodzą!
Księżnicz.  Niech przyjdą, pozwól, królu, proszę ciebie;
Żart to najlepszy, co sam nie zna siebie.
Kiedy gorliwość, ubawić nas chciwa,
W swym własnym zbytku marnie dogorywa,
Właśnie, gdy w pączku wielkie rzeczy giną,
Niechcąc śmiech rodzą śmieszną mieszaniną.
Biron.  To żywy obraz naszej maskarady. (Wchodzi Armado).

Armado.  Pański pomazańcze, błagam cię o tyle twojego słodkiego królewskiego oddechu, ile potrzeba na wymćwienie pary wyrazów.