Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/95

Ta strona została przepisana.
—   85   —

Proszę, niech wasza mądrość nam przebaczy
Wesołej myśli rozpustę i śmiechy.
Jeśli w rozmowach byłyśmy zbyt śmiałe,
To wina waszej zbytniej uprzejmości.
Żegnam cię, królu! Język tam niemieje,
Gdzie serce ciężar boleści przygniata.
Przebacz więc, jeśli lichem słowem płacę
Twoje ustępstwa tak wspaniałomyślne.
Król.  Nieraz ostatnia chwila pożegnania
Przyśpiesza koniec długo upragniony,
I nieraz sprawę szczęśliwie rozstrzyga,
Której nie mogły rozstrzygnąć procesa.
Choć czoło córki, smutkiem powleczone,
Tkliwej miłości przemawiać zabrania
W najdroższej sprawie dla duszy kochanka,
Jednak, gdy słowo miłości wyrzekłem,
Niech chmura żalu nie niszczy jej celów,
Przyjaciół bowiem opłakiwać stratę
Mniejszą przynosi korzyść i otuchę,
Niż się radować z nowo znalezionych.
Księżnicz.  Słów twoich, królu, nie pojmuję wcale;
Dwoisz mój smutek.
Biron.  Uczciwa otwartość
Najlepiej trafia do boleści ucha.
Może zrozumiesz teraz lepiej króla.
Przez miłość ku wam czas nasz straciliśmy.
Przez miłość ku wam przysięgi zgwałcili,
Wszystkich nas wasza piękność oszpeciła,
Wiodła do czynów z myślami niezgodnych.
Jeśliśmy byli śmieszni — nie dziwota,
Bo miłość pełna dziwnych jest kaprysów,
Zmienna i próżna i lekka jak dziecię;
Zrodzona w oku, jak oko odbija
Tysiączne formy, kształty i zjawiska,
Zmienia obrazy, jak je zmienia oko,
Kiedy z przedmiotu na przedmiot przelata;
Jeśli więc, panie, te miłości zmiany
W waszych niebieskich wydały się oczach