Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/147

Ta strona została skorygowana.
(Słychać grzmot piorunu i alarm).

Co to za wrzawa? Co znaczy ten piorun?
Co mi ten alarm, te krzyki zwiastują?

(Wchodzi posłaniec).

Posłaniec.  Milordzie, Francuz wszystkie siły zebrał,
Delfin z niejaką Joanną Dziewicą,
Świeżo zjawioną świętą prorokinią,
Od murów miasta odpędzić nas przybył.

(Salisbury wydaje jęk).

Talbot.  Jak konający jęknął Salisbury!
Cierpi, bo pomścić nie może swej śmierci.
Francuzi, będę dla was Salisburym.
Dziewka, dziewica — delfin czy tam rekin,
Mniejsza; ja serca wasze napiętnuję
Podkową mego rumaka, kopytem
Rozdepczę wasze mózgi na garść błota.
Ponieście jego zwłoki do namiotu;
Zobaczym potem, na co się odważą
Francuskie tchórze przeciw naszym mężom.

(Wychodzą, wynosząc ciała poległych).
SCENA V.
Pod bramami Orleanu.
(Alarm. Utarczki. Talbot przebiega scenę, ścigając uciekającego Delfina. Wbiega Joanna, pędząc przed sobą Anglików. Wchodzi Talbot).

Talbot.  Gdzie siła moja? gdzie męstwo i dzielność?
Wstrzymać nie mogę naszych pierzchających;
Kobieta w zbroi z placu ich spłoszyła.

(Wchodzi Dziewica).

To ona; teraz zmierzyć się z nią muszę.
Ja cię zażegnam, dyable, czy dyablico,
Krwi ci utoczę; jesteś czarownicą;
Do twego pana duszę twoją poślę.
Dziewica.  Ja jedna dumę twoją upokorzę. (Walczą).
Talbot.  Pozwoliż niebo piekłu tryumfować?
Niech pierś ma pęknie męstwa wysileniem,