Na jego rynku. Dopełniłem teraz
Ślubów złożonych wielkiej jego duszy:
Za każdą kroplę krwi z niego wylanej
Pięciu przynajmniej poległo Francuzów;
Ażeby wiekom potomnym przekazać,
Jaką ruiną śmierć jego pomściłem,
W ich katedralnym wystawię kościele
Grobowiec, w którym ciało jego złożę,
A jego napis czasom najpóźniejszym
Opowie grabież miasta Orleanu,
Zdradziecki sposób gorzkiej jego śmierci,
I jak był groźnym Francuzów postrachem.
Ale, panowie, dziwna, że wśród rzezi
Ni się Delfina zdarzyło nam spotkać,
Ni nowej jego cnotliwej rycerki,
Ni wiarołomnych jego sprzymierzeńców.
Bedford. Mówią, że ledwo poczęła się bitwa,
Z sennego łoża nagle rozbudzeni,
Z tłumem żołnierstwa, by ratunek znaleźć,
Przez mury skacząc uciekli na pole.
Ks. Burg. Ja sam, o ile zdołałem rozpoznać
Pośród mgły gęstej i śród kłębów dymu,
Delfina z kumą jego wypłoszyłem,
Właśnie gdy, ręka w ręce, nadbiegali,
Niby turkawek zakochanych para
Nierozłączonych i we dnie i w nocy.
Jak tylko w mieście wszystko urządzimy,
W pogoń za nimi z całą pójdziem siłą.
Posłaniec. Pozdrawiam panów. W tem książęcem kole,
Którego dzielnym zowiecie Talbotem,
Przez wielkie czyny w całej słynnym Francyi?
Talbot. Oto jest Talbot; co mu chcesz powiedzieć?
Posłaniec. Cnotliwa dama, hrabina Auvergne’i,
Ze skromnem chwały twojej uwielbieniem,
Przez moje usta prosi, byś ją raczył
W biednym jej zamku nawiedzić, milordzie,
By się poszczycić mogła, że widziała