Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/194

Ta strona została skorygowana.

Jakgdyby nagłą chwycony wściekłością,
Odbiegł ode mnie z piorunu szybkością,
W odmęt się rzucił, i w krwi wrogów rzece
Szukał ochłody duszy swojej spiece,
I tam, na stosach francuskich rycerzy,
Mój kwiat, mój Ikar, w chwale swojej leży.

(Wchodzą żołnierze niosący ciało Jana Talbota).

Sługa.  To ciało syna twego, drogi panie.
Talbot.  O, śmierci! marne twoje urąganie:
Za chwilę, z twojej mocy wyzwoleni,
Wieczności węzłem na wieki złączeni.
Szybując błękit niebios przeźroczysty,
Nad śmiertelności wzlecim padół mglisty.
Przystojnych śmierci ran odzian tysiącem,
Przemów do ojca słowem konającem,
Urągaj śmierci, synu, pomyśl sobie,
Że stoi w wroga Francuza osobie.
Twój uśmiech zda się mówić: gdyby była
Dziś śmierć Francuzem, jużby śmierć nie żyła.
W moje objęcia złóżcie jego ciało...
Sił na klęsk tyle duszy mej nie stało,
Ale szczęśliwy stary Talbot kona,
Gdy syna grobem, jego są ramiona (umiera).

(Alarm. Wychodzą żołnierze i słudzy, zostawiając dwa ciała. Wchodzą: Karol, Alençon, książę Burgundyi, Bękart, Dziewica, Wojsko).

Karol.  Gdyby Somerset i York nadbiegli,
Krwawoby dla nas dzień się ten zakończył.
Bękart.  Z jaką wściekłością to Talbota szczenię
Siało szabelką śród naszych zniszczenie!
Dziewica.  Spotkał mnie, rzekłam: „Śmierć tu cię nie minie,
Dziewiczy rycerz z Dziewicy rąk zginie“.
A on z pogardy odrzekł mi spojrzeniem:
„Nie, nie, Talbota nie jest przeznaczeniem,
Aby od pustej dziewki ginął stali“.
Rzekł, i utonął w pułków naszych fali,
Mnie, jak niegodną walczyć z nim pominął.
Ks. Burg.  Wielki to rycerz w pączku samym zginął.
Patrz, jak w rodzica śpi teraz objęciach,