Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

Patrzcie, zniknęli! Zbliżają się czasy,
Francuz uchylić dumną musi kitę,
Na łono Anglii korną złożyć głowę.
Straciły dawną siłę me zaklęcia,
Piekło za silne, bym walczyć z niem mogła;
W prochu się, Francyo, chwała twoja tarza!

(Wychodzi. — Alarm. Wchodzą Francuzi i Anglicy ucierając się, Dziewica i York walczą, ręka na rękę. Dziewica pojmana, Francuzi uciekają).

York.  Panienko Francyi, trzymam cię nakoniec;
Wywołaj teraz czarami twe duchy,
Spróbuj, czy wolność zdołają ci wrócić.
Przepyszna zdobycz, dyabłów godna łaski!
Patrz, jak się marszczy szpetna czarownica,
Jak druga Cyrce chciałaby mnie zmienić.
Dziewica.  Na coś brzydszego zmienić cię nie można.
York.  O, Karol Delfin młodzik to nadobny,
On jeden przystał twym oczom wybrednym.
Dziewica.  Bodaj ten Karol przepadł z tobą razem!
Bodaj uśpionych podeszła was obu
Krwawa mordercy ręka ze sztyletem!
York.  Wstrzymaj bluźnierczy język, czarownico!
Dziewica.  Dozwól mi, proszę, na chwilę przeklinać.
York.  Na stosie będziesz klęła, bisurmanko. (Wychodzą).

(Alarm. Wchodzi Suffolk, prowadząc Małgorzatę).

Suffolk.  Bądź, kim chcesz sobie, jesteś moją branką.

(Patrzy na nią).

Piękności cudzie! nie drżyj, nie uciekaj,
Bo tylko dłonią dotknę cię pokorną.
Na wieczny pokój całuję te palce,
I lekko składam je na twoim boku.
Kto jesteś? powiedz, abym cześć ci oddał.
Małgorz.  Wiedz, że nazwisko moje Małgorzata,
Że jestem córką króla Neapolu.
Suffolk.  A jam jest hrabią, imię moje Suffolk.
Cudzie natury, nie gniewaj się, proszę,
Branką być moją twem jest przeznaczeniem:
Tak łabędź broni piskląt swych puszystych,