Trąbką go wezwiem na rozhowor z nami.
Patrz, o, patrz, Regnier, córka twoja branką.
Reignier. A czyją?
Suffolk. Moją.
Reignier. Suffolku, co począć?
Jestem żołnierzem i nie mogę płakać,
Albo na zmienność żalić się fortuny.
Suffolk. Jest przecie na to lekarstwo nie trudne;
Przychyl się choćby dla własnej swej chwały,
Do ślubnych związków córki twej z mym królem.
Jej pozwolenie z trudnościąm otrzymał,
Daj teraz twoje, a ta jej niewola
Wkrótce książęcą stanie się wolnością.
Reignier. Czy Suffolk mówi, to co ma na myśli?
Suffolk. Piękna twa córka powie ci, że Suffolk
Nie może kłamać, łudzić lub pochlebiać.
Reignier. W twe ufny słowo, idę z mego zamku
Na twe żądanie słuszne odpowiedzieć (schodzi z murów).
Suffolk. A ja na twoje czekam tu przybycie.
Reignier. Witaj mi, hrabio, na moich dzielnicach,
I w Anjou wedle twej rozkazuj woli.
Suffolk. Dzięki ci, szczęsny ojcze takiej córki,
Godnej być króla mego towarzyszką.
Co odpowiadasz książę na mą prośbę?
Reignier. Skoro jej lichą swatać raczysz wartość
Na tak wielkiego pana narzeczoną,
Byłem przy mojem dziedzictwie pozostał,
Byle na przyszłość hrabstwa Maine i Anjou
Wolne od gwałtów, od klęsk wojny były,
Jeśli chce, Henryk może wziąć mą córkę.
Suffolk. A za ten okup ja wolność jej wracam.
W dwóch hrabstw spokojnem, pewnem posiadaniu,
Mą będzie sprawą zostawić cię, książę.
Reignier. Ja znowu w króla Henryka imieniu,
Jak potężnego monarchy namiestnik,
Na znak jej wiary rękę ci jej daję.