A przecież zdradę w myślach twoich kujesz;
Czyliż chcesz siebie i małżonka strącić
Z honorów szczytu w upodlenia przepaść?
Precz stąd! Niech więcej twoich słów nie słyszę.
Księżna. Jakto, mój mężu, możeszli się gniewać
Za to, że moje sny ci opowiadam?
Odtąd sny moje dla siebie zachowam,
By sobie takich oszczędzić wyrzutów.
Gloucest. Gniew mój już minął i ty się nie gniewaj.
Posłaniec. Jego królewskiej mości jest życzeniem,
Abyś pośpieszył, lordzie, do Saint Alban’s,
Gdzie iść z sokołem na pole zamierza.
Gloucest. Śpieszę. Czy chcesz mi, żono, towarzyszyć?
Księżna. Chętnie i wkrótce pośpieszę za tobą.
Za tobą! pierwsza bowiem iść nie mogę,
Póki się twoja myśl tak nizko czołga.
Ach! gdybym była księciem, krwią najbliższym,
Znieśćbym umiała wszystkie te zawady,
Moją wyrównać drogę ich głowami.
Lecz choć niewiasta, na fortuny harcach
Myślę odegrać należną mi rolę.
Sir John! gdzie jesteś? możesz wejść bez trwogi,
Jesteśmy sami i nikt nas nie słyszy. (Wchodzi Hume).
Hume. Waszej królewskiej mości niech Bóg strzeże!
Księżna. Co mówisz? tylkom książęcą jest mością.
Hume. Lecz bożą łaską a Huma radami
Książęcy tytuł w królewski urośnie.
Księżna. Co mówisz, człeku? Czyś się już naradził
Z Margery Jourdain, chytrą czarownicą,
I czarodziejem Rogerem Bolingbroke?
Czy mi usługę zechcą tę wyświadczyć?
Hume. W twej obecności przyrzekli mi, pani,
Wywołać ducha z ziemi bezdenności,
Co na twe wszystkie odpowie pytania.
Księżna. To dobrze; moje pytania ułożę,
A za powrotem z Saint Alban’s, bez zwłoki,