Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak się to później w szczegółach pokaże.
Kard.  (na str. do Glouc.). Tak więc twa żona, lordzie protektorze,
O tej godzinie więźniem jest w Londynie:
Wieść ta zapewne wyszczerbi twój oręż,
Na umówionem wzbroni stanąć miejscu.
Gloucest.  Ambitny mnichu, nie dręcz mojej duszy!
Głęboka boleść odbiera mi siły,
Więc ci ustąpić muszę zwyciężony,
Jakbym ustąpił ostatniemu ciurze.
Król Henr.  Jakich się grzesznik dopuszcza sprosności,
By sam sprowadził piorun na swą głowę!
Małgorz.  Patrz, jakie plamy gniazdo twe skalały;
Dajże sam baczność, abyś wyszedł biały.
Gloucest.  Co do mnie, pani, Boga świadkiem miałem,
Jak mego króla, jak kraj mój kochałem;
Co do mej żony, nie rozumiem sprawy,
Boleję tylko nad tem, co słyszałem.
Mimo jej rodu całej szlachetności,
Jeśli nie pomna honoru i cnoty,
Knowała z ludźmi, których towarzystwo
Wszelką szlachetność niby smoła kala,
Z mego ją łoża i domu wypędzam.
Dotknięta mieczem prawa, niech umiera
Za hańbę sławy uczciwej Gloucestera.
Król Henr.  Dość na tem. Noc tę przepędzim w Saint Alban’s,
Jutro ze świtem do Londynu wrócim,
Aby w tej sprawie pilnie się rozpatrzyć;
Po wysłuchaniu tych szpetnych przestępców,
Sprawiedliwości wszystko zważy szala,
Bo prawo tylko gubi lub ocala.

(Wychodzą przy odgłosie trąb).
SCENA II.
Londyn. Ogród księcia Yorku.
(Wchodzą: York, Salisbury i Warwick).

York.  Dostojni goście, Salisbury, Warwick,
Po skromnej uczcie, pozwólcie mi, proszę,