Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.

Piotr.  A juści Piotr, panie.
Salisbury.  Piotr, co więcej?
Piotr.  Tłuk.
Salisbury.  Tłuk! starajże się dobrze utłuc twojego majstra.
Horner.  Mości panowie, przychodzę tu, że tak powiem, na podżeganie mojego czeladnika, aby mu dowieść, że jest hultajem a ja uczciwym człowiekiem. Co się tyczy księcia Yorku, niech zginę, jeśli kiedykolwiek miałem względem niego złe myśli, lub względem króla, lub względem królowej. A więc, Piotrze, spodziewaj się zamaszystego razu, jaki Bevis z Southampton zadał Ascapartowi.
York.  Język hultaja plątać się zaczyna.
Wielki czas w trąby na sygnał uderzyć.

(Trąby. Biją się. Piotr powala swojego majstra).

Horner.  Stój, o, stój, Piotrze! zdradę mą wyznaję (umiera).
York.  Broń mu odbierzcie. Dziękuj Panu Bogu
I winu za twe nad majstrem zwycięstwo.
Piotr.  O, Boże! jaż to zwyciężyłem moich nieprzyjaciół w takiej obecności? O Piotrze! przemogłeś po sprawiedliwości.
Król Henr.  Wynieście tego zdrajcę z naszych oczu,
Bo w jego śmierci grzech jego widzimy.
W sprawiedliwości swej Bóg nam objawił
Biedaka tego szczerość i niewinność;
A on go zabić w swej chciał nieprawości!
Chodź teraz ze mną po twoją nagrodę. (Wychodzą).

SCENA IV.
Londyn. Ulica.
(Wchodzi Gloucester i jego służba, w żałobie).

Gloucest.  Tak nieraz chmura jasny dzień zasępia,
Jałowa zima po lecie przychodzi
Z swemi burzami i szczypiącym wiatrem.
Łza goni uśmiech tak jak zima lato.
Która godzina?