Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/259

Ta strona została uwierzytelniona.

To skryte spiski. Powiedz, że się stawię.

(Wychodzi herold).

Nell, bądź mi zdrowa! Proszę cię, szeryfie,
Nie bądź surowszy od królewskich zleceń.
Szeryf.  Mój obowiązek, książę, tu się kończy,
A sir John Stanley ma, wedle rozkazów,
Zabrać ją teraz na wyspę Man z sobą.
Gloucest.  A tam pod twoją, sir John ma być strażą?
Stanley.  Tak jest mój książę; to królewska wola.
Gloucest.  Niech moja prośba, byś był dla niej względny,
Nie będzie większej surowości źródłem.
Świat jeszcze może uśmiechnąć się do mnie,
I mogę jeszcze dnia tego doczekać,
W którym dobrocią dobroć twą zapłacę.
A teraz przyjmij moje pozdrowienie.
Księżna.  Czy dla mnie nie masz słowa pożegnania?
Gloucest.  Łzy moje świadkiem, że nie mogę mówić.

(Wychodzi Gloucester i służba).

Księżna.  Ach, z tobą moja odbiegła pociecha!
Odtąd nadzieją moją śmierć jest tylko,
Na której wzmiankę wprzód mnie dreszcz przejmował,
Bom świata tego pragnęła wieczności.
Błagam, Stanleyu, prowadź mnie co prędzej,
Gdzie, nie dbam wcale, bo nie żądam łaski;
Prowadź mnie tylko, gdzie ci nakazano.
Stanley.  Wyspa Man, pani, twoim będzie domem,
Tam, wedle stanu, czeka cię przyjęcie.
Księżna.  |A więc okrutne, bo jestem shańbioną;
Czy mnie haniebne przyjęcie tam czeka?
Stanley.  Nie, pani, wszystkie znajdziesz tam honory
Księcia Humphreya żonie przynależne.
Księżna.  Bądź zdrów, szeryfie! a z serca ci życzę
Lepszej niż moja doli, chociaż byłeś
Narzędziem mego tutaj poniżenia.
Szeryf.  Przebacz mi, pani, to moja powinność.
Księżna.  Wiem, powinności tylko dopełniłeś.
Bądź zdrów! — Stanleyu, czy wszystko gotowe?