Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/272

Ta strona została skorygowana.

Suffolk.  Umarły w łożu. Gloucester umarł, panie.
Małgorz.  Uchowaj Boże!
Kardynał.  Tajne sądy Boże.
Dziś mi się śniło, że książę był niemy,
Że próżno słowo wymówić się silił. (Król mdleje).
Małgorz.  Co ci jest panie? Ratujcie! król skonał.
Somerset.  Podnieście ciało; w nos go uszczypnijcie.
Małgorz.  Ratujcie! Otwórz oczy, mój Henryku!
Suffolk.  Wraca do zmysłów. Uspokój się, pani.
Król Henr.  O, wielki Boże!
Małgorz.  Jak ci jest, mój królu?
Suffolk.  Pociesz się, królu, pociesz się, mój panie!
Król Henr.  Co? Lord mi Suffolk o pociesze mówi,
Gdy krucze jego przed chwilą krakanie
Nutą pogrzebną krew w żyłach mi ścięło;
On myśli teraz, że świegot czyżyka
Z pustego serca: pociesz się! wołając,
Słów pierwszych pamięć z duszy mej wygoni?
Nie kryj trucizny pod tych słów słodyczą;
Rąk na mnie nie kładź, oddal się, powtarzam;
Jak żądło węża twe tknięcie mnie trwoży.
Pośle nieszczęścia, precz, precz z moich oczu!
Na twych źrenicach, w groźnym majestacie
Morderstwo siedzi, na świat postrach rzuca.
O, nie patrz na mnie! bo oczy twe ranią.
Ale nie, zostań, zbliż się, bazyliszku,
Zabij spojrzeniem niewinnego świadka,
Bo tylko w cieniu śmierci znajdę radość:
Życie me śmiercią od śmierci Gloucestera.
Małgorz.  Czemu Suffolka gromisz tak surowo?
Choć książe wrogiem był jego, to przecie
Po chrześcijańsku płacze po umarłym.
Co do mnie, chociaż mój to nieprzyjaciel,
Gdyby łzy, gdyby serdeczne westchnienia,
Gdyby me łkania wrócić mogły życie,
Od łkańbym zbladła jak blady pierwiosnek,
Od łez oślepła, od westchnień omdlała,
Byleby wskrzesić szlachetnego księcia.