Wytykań tchnących duchem zuchwałości,
Choćby cię Suffolk tysiąc razy wzywał?
Warwick. Z pokorą, pani, milczenie ci radzę,
Bo każde słowo twoje w jego sprawie
Jest twej królewskiej godności potwarzą.
Suffolk. Poziomej duszy, tępej głowy lordzie,
Jeśli kobieta mogła kiedykolwiek
Do tyla męża swojego pokrzywdzić,
To w matki twojej pokalanem łożu
Dziczkę zaszczepił gbur nieokrzesany
Na pniu szlachetnym, a ty jej owocem,
A nie potomkiem Nevilów rodziny.
Warwick. Gdyby morderstwo tarczą ci nie było,
Gdybym chciał kata z jego praw obedrzeć,
A od tysiąca hańb ciebie wyzwolić,
Gdyby nie króla mojego obecność,
Tchórzliwy zbójco, za twebym cię słowa
O przebaczenie na kolanach błagać
I wyznać zmusił, że miałeś na myśli
Własną twą matkę, że jesteś bękartem;
A po tem duszy lękliwej wyznaniu,
Po twą nagrodę do piekłabym wysłał
Ciebie, uśpionych krew ssący upiorze.
Suffolk. Nie we śnie twąbym wytoczył posokę,
Gdybyś śmiał ze mną tę salę opuścić.
Warwick. Więc chodź, lub gwałtem sam cię stąd wywlokę;
Chociaż z niegodnym, orężem się zmierzę,
I ducha księcia Humphreya ukoję.
Król Henr. Gdzie lepsza zbroja od czystego serca!
Trzykroć pancerny, z kim jest sprawiedliwość,
A nago walczy, choć stalą odziany,
Kogo sumienie dręczy niespokojne. (Wrzawa za sceną).
Małgorz. Co wrzask ten znaczy?
Król Henr. W szalonej wściekłości
Śmiecie z dobytym przychodzić tu mieczem?
Skąd wam ta śmiałość? Lecz co to za wrzawa