Suffolk. Zdrajca ten Warwick i pospólstwo z Bury
Napadli na mnie, potężny mój panie.
Salisbury (do ludu za sceną). Przez Boga, tylko spokojność, panowie!
Żądania wasze przełożę królowi.
Lud, przez me usta, oświadcza ci, panie,
Że jeśli Suffolk nie będzie natychmiast
Na śmierć posłany lub wygnany z Anglii,
Sam go stąd porwie i powolną śmiercią
Pośród męczarni mściwie go zamęczy.
Mówi: dobrego on zabił książęcia,
On także, mówi, na twe życie czycha;
I tylko miłość i gorliwość wierna,
Wolna od wszelkiej buntowniczej myśli,
Od wszelkiej chęci oporu twej woli,
Jego wygnania domaga się teraz.
Lud, w troskliwości o twoją osobę,
Mówi, że gdybyś, panie, snem ujęty,
Twego spoczynku przerywać zabronił
Pod karą gniewu twego albo śmierci,
To przecie mimo surowych nakazów,
Gdyby do twojej królewskiej osoby
Wąż z rozsochatym czołgał się językiem,
Wierny poddany musiałby cię zbudzić,
Lub gad zjadliwy twójby sen spokojny
Zatrutym zębem na wieczny sen zmienił.
Tak dziś, lud wierny, mimo twych zakazów,
Mimo twej woli, pragnie cię obronić
Od tego gadu, od zdrajcy Suffolka,
Który zatrutem, fatalnem swem żądłem
Zabił nikczemnie drogiego ci stryja,
Przechodzącego stokroć jego wartość.
Lud (za sceną). Odpowiedź króla, lordzie Salisbury!
Suffolk. Może być bardzo, że zgraja parobków
Do pana swego śle takie poselstwo;
Lecz ty, milordzie, chętnieś go się podjął,
By blask wymowy twej cały okazać.
Ale za wszystek honor stąd wyniesiesz