Jan. Żwawo, żwawo! przyłączmy się do kupy.
Cade. My, Jan Cade, tak nazwani po naszym domniemanym ojcu —
Dick (na stronie). A raczej po ukradzionej kadzi śledzi.
Cade. Zważywszy, że nasi nieprzyjaciele powalą się przed nami, powołani natchnieniem bożem do wytępienia królów i książąt — nakazujemy milczenie.
Dick. Milczenie!
Cade. Moim ojcem był Mortimer.
Dick (na stronie). Był to uczciwy człowiek i doskonały strycharz.
Cade. Moja matka Plantagenet.
Dick (na stronie). Znałem ją dobrze, była akuszerką.
Cade. Żona moja wiodła ród z domu Lacies.
Dick (na stronie). To prawda, bo była córką siciarza i sprzedawała lasy.
Smith (na stronie). Ale od pewnego czasu nie zdolna wędrować, siedzi w domu i ługuje.
Cade. Tak więc z uczciwego wychodzę domu.
Dick (na stronie). Zgoda. Pole, rzecz to uczciwa, a tam się urodził pod płotem, bo ojciec nigdy nie miał innego domu jak ciupę.
Cade. Jestem waleczny.
Smith (na stronie). Ktoby wątpił; głodny kija się nie boi.
Cade. Mogę wytrzymać wiele.
Dick (na stronie). Byłem tego świadkiem; widziałem, jak go przez trzy dni targowe chłostano.
Cade. Nie boję się ani żelaza ani ognia.
Smith (na stronie). Czemużby miał bać się żelaza, gdy ma dobrze wygarbowaną skórę.
Dick (na stronie). Powinienby jednak bać się ognia, boć mu ogniem piętnowano rękę za skradzione barany.
Cade. Bądźcie przeto waleczni, bo waleczny wódz wasz, a ślubuje wam reformę. Odtąd dostaniesz w Anglii za grosz siedm półgroszowych kukiełek; kwartowa miara będzie mierzyła garniec, a wedle praw moich, gardłem odpowie, kto się odważy pić półpiwek. Całe