królestwo będzie wspólną wszystkich własnością, a na Cheapside będzie się pasł mój rumak. Skoro zostanę królem — a królem zostanę —
Wszyscy. Boże, zachowaj nam króla!
Cade. Dziękuję wam, dobrzy ludzie — w mojem królestwie nie będzie pieniędzy; wszyscy będą jedli i pili na mój rachunek; wszystkich ustroję w jedną barwę, aby wszyscy żyli zgodnie jak bracia, a czcili mnie, swojego pana.
Dick. Na początek zabijmy wszystkich prawników.
Cade. To moją myślą. Czy to rzecz nie opłakana, że ze skóry niewinnego jagnięcia fabrykują pergamin? że ten pergamin zabazgrany może zrujnować człowieka? Powiadają ludzie, że pszczoła kłuje, ale ja powiadam, że to wosk pszczoły, bo tylko raz jeden przyłożyłem pieczęć, a nigdy już odtąd sam do siebie nie należałem. (Wchodzi kilku, prowadząc pisarza z Chatham). A co tam nowego?
Smith. To pisarz z Chatham, który umie czytać, pisać i rachować.
Cade. O, zgrozo!
Smith. Zeszliśmy go, jak pisał wzory dla dzieci.
Cade. A to mi łajdak.
Smith. Miał w kieszeni książkę z czerwonemi literami.
Cade. To niezawodnie czarownik.
Dick. Umie prócz tego układać kontrakty i kopiować wyroki.
Cade. Bardzo mnie to smuci. Człowiek ten dobrą ma minę, na uczciwość, i bylem nie znalazł go winnym, nie zginie. Zbliż się tu, mopanku, niech cię wyegzaminuję. Jak się nazywasz?
Pisarz. Emmanuel.
Dick. Zwykle piszą to ludzie na nagłówkach listów. Krucho z tobą.
Cade. Nie przerywaj. Czy masz zwyczaj sam pisać swoje nazwisko, czy też masz znak sobie właściwy jak prosty a uczciwy człowiek?
Pisarz. Byłem, panie, dzięki Bogu, dość dobrze wychowany, abym mógł sam moje nazwisko podpisać.
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/291
Ta strona została skorygowana.