Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/35

Ta strona została skorygowana.

Takiego wyzwał do gry przeciwnika,
Że piłki jego podskoki zatrwożą
Francuską ziemię. Łatwo ja pojmuję,
Że się młodości mej urąga szałom,
Nieświadom, jakąm wyciągnął z nich korzyść.
Nigdym biednego angielskiego tronu
Nie cenił zbytnie, zdala też od niego
Całym się oddał szalonej rozpuście,
Boć zwykle ludziom najweselej wtedy,
Gdy są za domem. Niechaj dziś wie Delfin,
Że myślą moją: królem być na prawdę.
Gdy na mym tronie francuskim zasiędę,
Wszystkie wielkości mej rozwinę żagle.
W tym celu na bok majestat złożyłem,
Niby wyrobnik ciężko pracowałem;
Ale tam, w takiej pokażę się chwale,
Że Francya blasku mego nie wytrzyma,
A na mój widok sam Delfin oślepnie.
Krotofilnemu powiedzcie też księciu,
Że ten żart piłki na kule przemienił,
Że na swą duszę straszny włożył ciężar
Mściwych spustoszeń, co z niemi polecą.
Drwiny te wydrwią mężów wdów tysiącom,
A matkom synów; mury zamków skruszą;
Nieurodzone jeszcze pokolenia
Przeklinać będą ten żarcik Delfina.
Lecz wszystko będzie wedle Bożej woli,
Ja też do Boga sądu apeluję.
Powiedzcie w Boże imię Delfinowi,
Że idę mścić się wedle sił mych miary,
I podnieść rękę w praw moich obronie.
Idźcie w pokoju; to jeszcze dodajcie,
Że żart ten znakiem płytkiego dowcipu,
Który łez więcej niż śmiechu wywołał. —
Dać im bezpieczny konwój. Bądźcie zdrowi!

(Wychodzą posłowie).

Exeter.  Poselstwo było wesołe.
Król Henr.  Ten co je posłał, zrumieni się za nie.