Pistol. Piosnka ma racyę; żarty się tam sypią,
I cios cios płaci, lud jak muchy pada:
Szable błyskające
Na czerwonej łące
Koszą wieczną chwałę.
Paź. Jakbym chciał siedzieć w londyńskiej szynkowni!
Chętniebym oddał całą moją chwałę
Za kufel piwa i za bezpieczeństwo.
Pistol. I ja też.
Gdyby życzenie moje się spełniło,
I mnieby także na chęciach nie zbyło,
Polecieć tam.
Paź. Mniej uczciwy lecz gorący,
Jak ptak w lesie śpiewający. (Wchodzi Fluellen).
Fluellen Dalej! do fylomu, kądle! naprzód huncfoty! (pędzi ich przed sobą).
Pistol. Litość dla ludzi z gliny, wielki książę!
Miarkuj twą wściekłość, twoją męską wściekłość,
O, miarkuj wściekłość, waleczny kogucie!
Słodkie kurczątko, traktuj mnie łagodniej.
Nym. To mi się nazywa dobry humor. Wasza dostojność wpada czasami w zły humor.
Paź. Choć młody, odgadłem tych trzech junaków. Jestem wszystkich trzech paziem; ale choćby wszyscy trzej razem służyć mi chcieli, nie skleiliby dla mnie człowieka, bo, na uczciwość, trzech takich figlarzy nie robi jednego człowieka. Bardolf naprzykład, białą ma wątrobę, a czerwone policzki, dlatego też indyczy się, ale nie bije. Pistol znowu morderczy ma język, ale potulną szablę; dlatego też kaleczy język ale nie szczerbi klingi. Nym nakoniec słyszał, że małomówni najwięcej warci, dlatego też nie odmawia nawet pacierza, żeby go za tchórza nie wzięto; ale od złych jego słów, nie liczniejsze jego dobre uczynki; przez całe życie nie strzaskał on jednej czaszki prócz własnej, gdy po pijanemu o słup się potrącił. Kradną, co się nadarzy i nazywają to kupnem. Bardolf zwę-