Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

Król Henryk, Bedford, Warwick, Salisbury,
Talbot, Exeter, corocznie odżyją
Przy brzęku szklanek swą pianą szumiących;
Synowi starzec pamięć tę przekaże,
I dzień świętego Kryspina nie minie,
Od dzisiejszego dnia do końca świata,
By imię nasze z ust do ust nie brzmiało,
Nas, małej ale szczęsnej garstki braci;
Bo kto dziś ze mną kroplę krwi wyleje,
Mym będzie bratem, dzień go ten uszlachci,
Jakkolwiek nizkie jego pochodzenie.
Szlachta dziś w Anglii w miękkiem śpiąca łożu
Przekleństwem swoją nazwie nieobecność,
A mało będzie herby swoje cenić,
Kiedy usłyszy szczęśliwego męża,
Co w dniu świętego Kryspina tu walczył.

(Wchodzi Salisbury).

Salisbury.  Królu i panie, miej się w pogotowiu,
Już się francuskie wojsko rozwinęło
I do ataku dumnie się posuwa.
Król Henr.  Gotowe wszystko, gdy serca gotowe.
Westmor.  Niech zginie, czyja słabnie teraz dusza!
Król Henr.  Więc nie chcesz więcej Anglików, kuzynie?
Westmor.  Na Boga, królu, chciałbym samodrugi
Przy tobie stoczyć królewską tę bitwę.
Król Henr.  Mniej pięć tysięcy ludzi teraz pragniesz,
Co milsze dla mnie niż jednego więcej.
Na miejsca teraz; niech was Bóg prowadzi!

(Odgłos trąbki; wchodzi Montjoye).

Montjoye.  Raz jeszcze pytam cię, królu Henryku,
Czy chcesz układy rozpocząć o okup,
Nim przyjdzie chwila niewątpliwej zguby?
Bo już stanąłeś nad straszną przepaścią,
Która cię połknie. Przytem z miłosierdzia
Konetabl radzi, abyś towarzyszy
Do skruchy wezwał, żeby choć ich dusze
W pokoju z tego uleciały placu,
Na którym nędzne ich spróchnieją kości.