Ostatnia ta część, tylko z powodu rozciągłości dramatu, oddzieloną jest od poprzedzającej, z którą właściwie jedno dzieło stanowi. Obie razem wzięte są dziesięcio-aktowym dramatem, szeregiem pięknych scen, rozwinięciem charakterów połączonych — węzłem; jest to raczej historya Anglii niż dzieje nieszczęśliwego króla — w chwili największego zawichrzenia kraju, które rośnie, wzmaga się, odradza i nie ma końca.
Krwawe to dzieje! Rozrodzona panująca rodzina, na mocy praw najrozmaitszych wychwytuje sobie z rąk koronę, kraj rozbija na obozy i stronnictwa, brat walczy z bratem, ojciec z synem. Szekspir pokazuje nam na placu boju ojco- i dzieciobójców niewinnych, opłakujących swe losy. Współzawodnicy mordują się sztyletami, kobiety oszalałe policzkują głowy od ciał odsieczone; w walce tej niema nic świętego, duchowieństwo idzie pod miecz katowski, korona nie broni od sztyletu, wiek dziecinny i niewinność nie jest tarczą przeciw mordercom. Wściekłość, ambicya, żądza panowania, zazdrość, szałem jakimś ogarniają zapaśników. Ze krwi rodzi się zemsta, z zemsty odradza nienawiść. Od motłochu, który prowadzi samozwaniec, do książęcej i królewskiej braci — wszystko się warcholi i morduje. Krwawe to Saturnalia dziejów Anglii. Jest to nieochybnie jedna z najstraszniejszych epok nietylko w jej dziejach, ale w historyi Europy. Każda z tych bitw, które rozstrzygają o chwilowem zwycięstwie, kosztuje krwi strumie-