Szlachcic. Czy do Chertsey, książę?
Gloucest. Do Karmelitów, tam czekajcie na mnie,
Któż kiedy szukał miłości w ten sposób?
Któż kiedy miłość w ten sposób pozyskał?
Będzie więc moją, ale nie na długo.
Co? Ja, com ojca i męża jej zabił,
Ująć ją, gdy mnie w sercu nienawidzi,
Ze łzą w źrenicy, z przekleństwem na ustach,
Przy krwawym świadku krzywd jej i jej wstrętu?
Gdy mi zaporą był Bóg, jej sumienie
A sprzymierzeńcem moim tylko dyabeł
I wzrok obłudny; zyskałem ją przecie,
Świat cały za nic. Ha, już zapomniała
Swego Edwarda, trzy temu miesiące
Tą ręką, w szale wściekłości i gniewu,
Pod Tewkesbury zamordowanego.
Słodszego pana przez fortuny łaskę
W piękniejsze dary uposażonego,
Młodość, odwagę, mądrość króla godną,
Świat ten szeroki nie pokaże dzisiaj;
A przecie na mnie zniża swoje oko,
Na mnie, com kwiat ten w złotej podciął wiośnie,
Wdową ją zrobił; na mnie, który cały
Jednej połowy nie wartem Edwarda;
Na mnie, straszydło hydne i kulawe.
O zakład księstwo me za grosz żebraka,
Niesprawiedliwy byłem sam dla siebie;
Czegom nie widział, ona zobaczyła,
Ze jestem wielce urodziwym gaszkiem.
Nie żal mi będzie grosza na zwierciadło.
I kopę krawców najmę, by szukali,
Jakby najmodniej ciałko me ustroić.
Teraz, gdym znowu do mej wrócił łaski,
Posypię złotem, aby jej nie stracić.
Pogrzebię najprzód tamtego ichmościa,
I wrócę płakać u nóg mej kochanki.