Długa ta podróż smutnym cię zrobiła.
Ks. Walii. Nie, lecz śród drogi doznane przykrości
Zrobiły podróż nudną i bolesną.
Radbym usłyszał wujów pozdrowienie.
Gloucest. Drogi mój książę, lat twoich niewinność
Jeszcze cię w świata nie kąpała zdradach.
Dla ciebie człek się różni od człowieka
Zewnętrzną formą, która, Bóg to widzi,
Nigdy lub rzadko z sercem żyje w zgodzie.
Wujowie twoi byli niebezpieczni;
Słuchałeś, książę, ich słówek cukrowych,
A nie widziałeś serca ich trucizny.
Niech Bóg cię strzeże od zdradnych przyjaciół!
Ks. Walii. Niech strzeże! Ale nie oni w ich liczbie.
Gloucest. Lord Mer przychodzi pozdrowić cię, książe.
Lord Mer. Niech ci Bóg, książe, da zdrowie i szczęście!
Ks. Walii. Dzięki, milordzie, i dzięki wam wszystkim
Myślałem, że mój brat York i matka
Od dawna tu mnie pozdrowić nadbiegną.
Co to za wielki leniwiec ten Hastings,
Ze dotąd wieści o nich mi nie przyniósł.
Bucking. Właśnie nadbiega Hastings cały w potach.
Ks. Walii. Witaj milordzie! Czy przybywa matka?
Hastings. Z jakich powodów, nie ja, Bóg wie tylko.
Matka twa książę, z twym bratem Yorkiem
W świątyni teraz schroniona; brat młody
Chętnieby nadbiegł powitać cię, panie,
Ale go matka gwałtem zatrzymała.
Bucking. Co za kapryśny krok to i niewczesny!
Racz jej przełożyć, lordzie kardynale,
Aby natychmiast pośpieszył tu York
Na królewskiego brata pozdrowienie.
Jeśli odmówi, idź z nim, lordzie Hastings,
Z jej rąk zazdrosnych przemocą go wydrzeć.
Kardynał. Jeśli ma słaba wymowa potrafi