Biorę na siebie, odpowiadam za nie.
Brakenb. Przebacz mi, pani, wpuścić was nie mogę,
Jestem do tego związany przysięgą (wychodzi).
Stanley. Jeśli was, panie, za godzinę spotkam,
Księżnie Yorku pokorny hołd złożę
Jak szczęsnej matce dwóch pięknych królowych.
Śpiesz się co prędzej pani do Westminster
Włożyć koronę jak króla małżonka.
Elżbieta. Przetnijcie sznurki, by mogło bić serce,
Lub na tę straszną wieść upadnę trupem.
Anna. Okrutna wieści!
Dorset. O uzbrój się w męstwo!
Jak ci jest, matko?
Elżbieta. Uciekaj, Dorsecie!
Śmierć i zniszczenie w trop za tobą gonią.
Matki twej imię śmiertelne jest dzieciom.
Jeśli żyć pragniesz, uciekaj za morze,
Przed piekła ręką schroń się do Richmonda.
O, śpiesz się, synu! z jatek tych uciekaj,
Jeśli umarłych liczby nie chcesz zwiększyć?
Pod Małgorzaty przekleństwem niech skonam,
Bez dzieci, męża, bez korony Anglii!
Stanley. Twa rada, pani, mądrością natchnięta.
Korzystaj śpiesznie z przelotnej godziny;
Polecający list dam ci do syna,
Który na twoje przybędzie spotkanie.
Nie daj się schwytać zwłoce nierozsądnej.
Księżna. O straszne wichru nieszczęść rozproszenie!
Przeklęte łono moje, śmierci łoże,
Które wydało na świat bazyliszka,
Miotającego śmierć pewną spojrzeniem!
Stanley. Idźmy, bo pośpiech był mi nakazany
Anna. Idę, lecz z wielką duszy mej niechęcią.
O, bodaj obręcz złotego metalu,
Który za chwilę skronie me otoczy,
W mój się mózg wjadła jak stal rozpalona!