na tego dumnego prałata, z litością nad nim, Szekspir go skruchą rozgrzesza, otwiera oczy na marność rzeczy ludzkich, namaszcza na śmierć chrześcijańską pokorą.
Wspomnieliśmy już, że nowością był na scenie przepych, z jakim go przedstawiano — teatr daleko był postąpił od czasów, o których poeta w jednym z poprzednich prologów wspomina. Orszak weselny Anny Bullen był prawdziwie królewskim. Poeta, który nie zwykł w swych dramatach dodawać wskazówek tyczących inscenizacyi, tu opisuje szczegółowo, jak orszak ma wyglądać, z ilu składa się osób, jakie godła kto niesie. Z nadzwyczajną śmiałością, dla uczynienia tem większego wrażenia, zaledwie przebrzmiała uroczystość weselna — zmienia się teatr, jesteśmy u łoża konającej królowej, którą w uśpieniu duchy z niebios zstępujące wieńczą na niebieskie życie.
Te anioły z wieńcami, cała ta scena tak cichego majestatu pełna, po wrzawie rynku i błyskotkach wesela — serce widzów wiąże do męczennicy, a napełnia je grozą przeciw bezdusznemu zalotnikowi i płochej dziewczynie. Takie wrażenie musiała ona czynić na widzach, a Henryk VIII, jako człowiek wstręt obudzał. Poeta go przedstawia z poszanowaniem, lecz nie łagodzi zarzutów, które w faktach leżą.
Jest to właściwie, wedle ducha i idei, koniec dramatu, śmierć królowej, widzenie w Kimbolton — zamykają obraz... Nic mu do całości nie braknie... Pozostawały jednak narodziny królowej Elżbiety i czas pewien, który zająć należało jakimś wypadkiem. Szekspir w tym epizodzie włożonym tu wystawia Cranmera, a dla nadania mu znaczenia, w nim kontrastu szuka z Wolseyem.
Cranmer jest reprezentantem nowego duchowieństwa anglikańskiego, kościoła wedle porządku nowego, posłusznego władzy świeckiej, podległego i pokornego. Głową tego kościoła król. Arcybiskup nie ma ani dumy ani niezależności Wolseya. Z pachołkami Cranmer oczekuje spokojnie w przedpokoju, pozbawiony krzesła w radzie, nie dopomina się o nie, heretykiem okrzyczany, sponiewierany, ratuje się miłosierdziem i pierścieniem króla, nim żyje, jemu tylko dotrzymuje posłuszeństwa i wiary.
Niektórzy krytycy epizod ten uznają mało znaczącym,
Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/250
Ta strona została przepisana.